środa, 3 października 2012

1. When memories comes alive.


  Słońce grzało niemiłosiernie. Siedząc w prawie pustym pociągu obserwowałam widoki zza okna. Te widoki były mi bardzo dobrze znane. Przecież to nie moja pierwsza "podróż" do domu. Niby nie jest to długi odcinek trasy, lecz pociąg jak pociąg, dłuższa trasa, mniejsza prędkość, a to robi swoje. Nie lubiłam opuszczać Krakowa, ale przecież zaczynały się wakacje, a ja chciałam zobaczyć rodziców. Czasami było mi ich trochę szkoda. Zostali sami, bo ja wyjechałam, aby móc w pełni spełniać swoje marzenia. Za to zawsze ponosi się jakieś koszty ...
Nigdy nie przepadałam za samotnymi "wycieczkami". O wiele pewniej się czuję w towarzystwie kogoś bliskiego, mówię tu oczywiście o Julce. Niestety, teraz nie była tutaj ze mną. Musiała zostać kilka dnia dłużej. Miała jakieś załatwienia w pracy. Obiecała, że pojutrze dojedzie. Trzymam ją za słowo.
 Wyjęłam z kieszeni telefon, gdy przestałam słyszeć wielbioną przeze mnie melodię. Nie znosiłam ciszy, w ogóle to ja ciągle mam jakieś problemy. Od dziecka tak miałam. Kiedy tylko w słuchawkach zaczęły płynąć pierwsze brzęczenia gitary i głos Chestera, oparłam się o nagłówek i zaczęłam oddawać się uniesieniu chwili.

- Przepraszam, wolne ? - usłyszałam głos chłopaka stojącego nade mną.
- Tak, jasne. - odparłam, wyciągając słuchawki z uszu i uważnie mu się przyglądając.
Ta czarna czupryna i zielone oczy wydawały mi się bardzo znajome, aż zbyt bardzo.
- Krystian ? - zagadnęłam w końcu.
- Tak, czemu ... - uniósł wzrok i spojrzał na mnie badawczo.
- Anastazja ?
Pokiwałam tylko głową. Nie mogłam uwierzyć.
- To już tyle lat, a ty mnie nadal pamiętasz ? - zaśmiał się, patrząc w moją stronę.
- Uwierz mi, o tobie nie można tak łatwo zapomnieć. - zaczęłam chichotać.
- Nic a nic się nie zmieniłaś. - pokręcił głową.
Ucieszył się. Czy to coś znaczyło ? Ja też się cieszyłam. Czy ja nadal .. ? Nie, nie, nie. Przecież nie mogę. Minęło zbyt wiele czasu. A może jednak ?
- Gdzie się wybierasz ? - spytał po chwili niezręcznej ciszy.
- Jak to gdzie ? - zdziwiłam się, przecież to chyba było oczywiste. - Do domu.
- W takim razie mamy ten sam cel. - uśmiechnął się, spoglądając w ekranik mojej komórki.
- Linkin Park. - uniósł lekko brwi. - Nadal ta sama.
- Przecież wiesz, że nie mam predyspozycji do bycia kameleonem. - uniosłam lekko kąciki moich ust.
- Tak, tak. Całkowicie o tym zapomniałem. - uderzył się otwartą ręką prosto w czoło.
- Z twoją pamięcią od zawsze było coś nie tak. - zerknęłam na czubki moich butów.
Dziwnie było tak teraz siedzieć obok niego, jakby nigdy nic. Rozmawiać, jakbyśmy kiedyś byli dobrymi przyjaciółmi.
To trudne, ale muszę dać radę. To przykre, ale właśnie teraz wspomnienia wracają ...

Pusia ! Pusia! - mała dziewczynka zaczęła wołać swojego pieska. Czarna istotka już po chwili znajdowała się w jej objęciach. To zwierzątko zawsze dawało jej powód do śmiechu. Zobaczywszy chłopca na deskorolce, idącego w stronę jej furtki, szybko odwróciła wzrok. Zmieszana powróciła do zabawy, nadal ukradkiem spoglądając w jego stronę. Gdy postawił na asfalcie swój "pojazd", chwycił kawałka ogrodzenia i szybkim ruchem wskoczył na deskę, wprawiając ją w ruch. Z podziwem patrzyła, nie mogąc się nadziwić temu, jak taki On potrafi to robić tak dobrze. Przecież nawet nie był od niej starszy. Jednak to nie robiło żadnej różnicy. Mimo, iż była jeszcze małym, nic nie rozumiejącym dzieckiem, wiedziała, że coś do niego czuje. Nie wiedziała co to jest, ale miała przeczucie, że to jest ta piękna, filmowa miłość.

Niestety nic nie było tak jak w filmie. - westchnęłam w duchu.
Nagle zobaczyłam, jak ktoś macha mi ręką przed oczyma i chwyta za dłoń.
Otrząsnęłam się i wstałam z miejsca.
- Wysiadamy. - oznajmił.
A jednak to dzieje się naprawdę. - pomyślałam, wysiadając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz